piątek, 29 kwietnia 2016

Jak obchodzono święto 1 maja w beskidach za czasów PRL-u


1 Maja, zwane także Świętem Pracy – dzisiaj święto zapomniane, ale niegdyś jedno z najważniejszych, obok 22 lipca, świąt w PRL-u. Hucznie obchodzone w całym kraju, parady, marsze, konkursy to tylko niektóre z wielu elementów tego jednego, szczególnego dnia. A przygotowania rozpoczynały się nawet na wiele tygodni przed samym świętem

Z ROZMACHEM
Tego dnia władza ludowa przygotowywała masę  atrakcji  dla mieszkańców. Jednocześnie zachęcała do uczestnictwa w tych imprezach oraz pochodach. Pochody były organizowane w niemal każdej większej wsi, ale największe uroczystości odbywały się w dużych miastach. Typowy pochód składał się z najpierw z przemarszu harcerzy, później odpowiednio z przedstawicieli szkół podstawowych i wyższych, zakładów pracy ze sztandarami, sportowców, władz miejskich i partyjnych, teatru polskiego, służby zdrowia i lekarzy oraz Miejskiego Handlu Detalicznego. Na końcu takiego pochodu szli mieszkańcy. Ten opis przedstawia pochód pierwszomajowy w Bielsku-Białej z drugiej połowy lat 50, kiedy to były najlepsze czasy dla władzy komunistycznej. Ale święta pierwszomajowe to nie tylko pochody. W ten dzień były organizowane loterie, na których można było wygrać rowery, motory, samochody, sprzęt AGD oraz RTV, którego zdobycie w tamtych czasach graniczyło z cudem. Według artykułów z gazet z tamtego okresu, tych nagród było w samym województwie katowickim 400, do którego wówczas należało Bielsko-Biała i część Beskidów. Oprócz tych pochodów i loterii było jeszcze wiele atrakcji. Na stadionie BKS Stali w Bielsku-Białej odbywały się występy tańców regionalnych, przedszkolaków oraz uczniów szkół podstawowych i średnich. Podobnie podniosłe uroczystości odbywały się także w okolicach Bielska-Białej. Według relacji ówczesnej prasy, w pochodach pierwszomajowych, w Czechowicach-Dziedzicach uczestniczyło aż 13.000 mieszkańców, choć można dzisiaj się zastanawiać, czy te liczby nie były naciągnięte. Prasa także podawała że w Jasienicy uczestniczyło 3000 osób, a w Buczkowicach 1000

UPADEK ŚWIĄT MAJOWYCH
W latach 80 święta pierwszomajowe, już nie miały takiego rozmachu jak jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej. Wraz z powolnym schyłkiem władzy komunistycznej, traciły na znaczeniu święta majowe. W drugiej połowie lat 80 na znaczeniu zaczęło zyskiwać święto 3 maja, które ostatecznie wyparło święto 1 maja. Z początkiem lat 90 całkowicie zniknęły pochody pierwszomajowe z Bielska-Białej i Beskidzkich miast. Jeszcze w większych miastach przez kilka lat była kontynuowana tradycja pochodów pierwszomajowych, organizowana przez lewicę, ale i one wkrótce zniknęły.


piątek, 22 kwietnia 2016

Czy doliną Łękawki i Kocońki miała biegnąć linia kolejowa?

Tak jak obiecywałem, dzisiaj chciałbym odpowiedzieć na pytanie: Czy planowano budować linię kolejową: Żywiec -  Łękawica/Rychwałd – Gilowice – Ślemień – Kocoń – Las – Kuków – Lachowice?  Odpowiedź brzmi: Tak i to dwa razy…
 PIERWSZA PRÓBA – LATA 80 XIX WIEKU
Tak jak kiedyś pisałem, w latach 1882-1884 budowana była Galicyjska Kolej Transwersalna. Dzisiaj ten fakt jest dość zapomniany, ale pierwotnie linia kolejowa miała biegnąć nie przez Jeleśnię i Hucisko, a przez Gilowice i Ślemień! Dlaczego ją poprowadzono południem? Według miejscowej plotki, powodem miał być właściciel stodoły, przez którą miała biegnąć linia kolejowa. Właściciel się nie zgodził, bo nie chciał otwierać drzwi, jak pojedzie pociąg i ich zamykać. Tak naprawdę ta historia miała miejsce w Żywcu, a właściciel miał na nazwisko Dowsilas, który miał swoją stodołę na obrzeżach miasta. Powracając to tematu: Rzeczywistym powodem poprowadzenia linii kolejowej na południe byli Habsburgowie, którzy w tych okolicach mieli w posiadaniu liczne połacie lasów. Ostatecznie ta decyzja doprowadziła do rozwoju przemysłu tartacznego w tych okolicach, a także rozwoju miejscowości położonej na trasie tej linii, oraz degradacji miasteczka Ślemień (Ślemień nigdy nie miał praw miejskich) do roli niewielkiej wioski.
DRUGA PRÓBA – LATA 50 XX WIEKU
Po II Wojnie Światowej nastąpił gwałtowny rozwój przemysłu. Liczne fabryki oraz zakłady pracy sprawiły, że wielu ludzi znalazło pracę, a problem bezrobocia został mocno ograniczony. Problemem w tamtych czasach dla mieszkańców dolin Łękawki i Kocońki był słabo rozwinięty transport autobusowy. Wielu mieszkańców tych okolic, zwłaszcza Ślemienia, Koconia i Lasu udawało się na pociąg na stację w Hucisku, a od 1947 mieszkańcy Koconia (części) i Lasu udawali się na Kurowiankę. W tamtych czasach liczba  PKSów kursujących w stronę Gilowic i Ślemienia nie była duża. Powodowało to, że ludzie wręcz ścigali się od Dworca Kolejowego do Dworca Autobusowego w Żywcu, na zasadzie: Kto pierwszy ten lepszy. Jeśli ktoś był wolny i nie zdążył to mu pozostało liczyć na albo Czekanie na kolejny autobus, albo liczyć na szczęście, że ktoś go podwiezie albo do domu, albo wracać do domu na piechotę. Związku z taką sytuacją w grudniu 1956 roku Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej  w Ślemieniu zwróciło się z prośbą o wybudowanie linii kolejowej ż Żywca do Lachowic przez Gilowice i Ślemień do Ministerstwa Kolei. Ta skierowała sprawę do Komisji Planowania Gospodarczego i do Dyrekcji Okręgowych Kolei Państwowej w Krakowie i Katowicach. Za budową w tych okolicach linii kolejowej przemawiały argumenty m. in. korzystne warunki terenowe, szybkie niszczenie dróg i przeładowanie PKSów oraz dostępność materiałów budowlanych dla linii kolejowej, czyli drewna i kamieni. Według przekazów miejscowej ludności ze Ślemienia, linia kolejowa miała biegnąć nad miejscowym cmentarzem. Niestety tutaj nasza historia się urywa i nie wiadomo, dlaczego nie doszło do realizacji ambitnych planów. Możemy tą co najwyżej wiązać z budową Jeziora Żywieckiego, która w tamtym okresie była w planach, a linia kolejowa miała biegnąć po dnie zbiornika.
Dzisiaj już nie ma co liczyć na budowę linii kolejowej dolinami Łękawki i Kocońki,  zwłaszcza ze ruch na linii z Żywca do Suchej Beskidzkiej się nie odbywa…
 
Za tydzień: Jak świętowano święto 1 maja w Beskidach, za czasów PRL-u

piątek, 15 kwietnia 2016

Kilka słów o busach cz. 3 - Walka o pasażera


Tak jak obiecywałem, dzisiaj chciałbym poruszyć temat busów w akcie trzecim i zarazem ostatnim (jak na razie). Dzisiaj poruszę tylko jeden temat: Walka o pasażera, która jest bytem dla przewoźników prywatnych

 BUS ZA BUSEM, A POTEM DZIURA

Jedną z praktyk zdobywania pasażerów jest jeżdżenie: bus za busem w czasie kilku minut a nawet sekund. Potem jak dwa busy przejadą jest dziura czyli najczęściej godzinna przerwa między kursami. Często to a wpływ do dojazd uczniów do szkół, ponieważ: albo będą godzinę wcześniej, albo będą mieli spóźnienie. Żeby było jeszcze ciekawiej (z doświadczenia) czasami się zdarza też, że busy jeżdżąc jeden za drugi, nie zgarniają pasażera z przystanku: pierwszy się nie zatrzymuję na przystanku, bo myśli że drugi go zgarnie, a jednocześnie go opóźni, a drugi chce wyprzedzić pierwszego. I tak zatacza się krąg. Jeszcze pikanterii dodaje fakt, że następny bus był za godzinę…

Zostając w kręgu busów często zdarza się tak, że busy zmieniają rozkłady jazdy tak, aby być o kilka minut przed konkurencją (w moim przypadku 3-4 razy w roku) co powoduję to, że nie tylko ja ale inni co chwilę muszą się uczyć rozkładów jazdy , a jak już rozkład zostanie zapamiętany, to potem znowu zmiana

NIE TYLKO DROGI

Myśleliście, że walka o pasażera jest tylko na drodze? Otóż nie. Często ona się przenosi z dróg na przystanek autobusowy. Konkretnie chodzi o rozkłady jazdy. Jeden przewoźnik ma rozkłady jazdy w formie metalowych tabliczek z przeźroczystą szybką. Drugi ma w formie naklejek. Nie trzeba było długo czekać, jak po zmianie rozkładu jazdy i naklejeniu nowych po dwóch dniach zostały te naklejki stargane i to dlatego że mój przystanek to początek trasy przewoźnika w metalowej tabliczce i jak wraca na „pętle” i nikt nie widzi to wtedy niszczy rozkłady jazdy. Drugi mu nic nie zrobi, ponieważ jest u nas przejazdem, a poza tym nie zniszczy metalowej tabliczki. Żeby było jeszcze ciekawiej przez brak rozkładu jazdy, mało który z mieszkańców we wsi wie, że jest jeszcze drugi przewoźnik przez co jest narażony na straty, co może się skończyć w najgorszym wypadku monopolem na przejazd a co za tym idzie wzrost cen.

WYPADKI Z UDZIAŁEM BUSÓW (NIEKTÓRE)

- Świętoszówka, gm. Jasienica pow. Bielski – 31.01.2015 – 9 osób rannych

- Inwałd, gm. Andrychów, pow. Wadowicki – 23.10.2015 – 9 osób rannych

- Gnojnik, gm. Gnojnik, pow. Brzeski – 27.10.2013 – 3 zabitych, 8 rannych

- Przybędza, gm. Radziechowy – Wieprz, pow. Żywiecki – 29.03.2012 – 8 zabitych, 10 rannych

To tylko niektóre z wypadków busów w naszym regionie.

 

Za tydzień: Czy doliną Łękawki i Kocońki miała być kolej?

piątek, 8 kwietnia 2016

Klika słów o busach cz.2 - Rozwijamy trzy zarzuty

W zeszłym tygodniu napisałem o busach we wschodniej części powiatu Limanowskiego. Udało mi się sformułować trzy główne zarzuty pod prywatnymi przewoźnikami:

- Różne miejsca odjazdów busów
- Brak informacji lub informacja cząstkowa
- Nieczytelne rozkłady lub brak rozkładów jazdy

Dzisiaj w 2 części postanowiłem rozwinąć te zarzuty:

1. Różne miejsca odjazdów busów

Problem ten zależy przede wszystkim od budowy miasta pod kątem ulic, oraz jego wielkości i przepustowości. W niektórych miastach busy korzystają z ogólnodostępnej infrastruktury autobusowej (Wadowice, Żywiec), innych miastach połowa busów korzysta z dworca autobusowego, a połowa z dzikiego przystanku autobusowego (Mszana Dolna, Bielsko-Biała), a jeszcze w innych miastach busy korzystają z przystanku na dziko a PKS jeżdżą na Dworzec Autobusowy (Do niedawna tak było w Wadowicach i w Żywcu) Najgorzej mają turyści z drugiej grupy ponieważ przeważnie nie wiedzą, skąd odjedzie ich bus. I z tą kwestią łączy się drugi zarzut:

2. Brak informacji lub informacja cząstkowa.

Turyści często nie wiedzą gdzie znajduję się dziki przystanek autobusowy. W większości miast są pokazane drogowskazy na dworzec autobusowy, ale już na ten przystanek nie. Pół biedy, gdy znajduję się w pobliżu dworca autobusowego i można go dostrzec. Schody zaczynają się gdy znajduje się dalej od dworca autobusowego lub w nieco innej części miasta. Wtedy turyści nogą liczyć tylko na szczęście i pomoc mieszkańców, którzy są (na szczęście) pomocni

3. Nieczytelne rozkłady lub brak rozkładów

Powody, dla których nie ma rozkładów jazdy są różne: albo przewoźnik nie zawiesi ich na przystanku, albo się zniszczą pod wpływem warunków atmosferycznych albo zostaną celowo zniszczone przez wandali lub kierowców z konkurencyjnych firm) W niektórych miastach poradzono sobie z tym problemem, zawieszając rozkłady jazdy w gablotach, jeszcze lepiej poradziły sobie miasta zawieszając plakaty z rozkładami jazdy za gablotami (Sucha Beskidzka), które nie dość że się nie zniszczą, to jeszcze  są czytelne i skutecznie pomagają pasażerowi w znalezieniu kursów. Na koniec dodajmy, że na dzikich przystankach raczej nie spotkamy ładnych, przejrzystych i czytelnych rozkładów jazdy

Za tydzień cz. 3 artykułu, w którym powiem m. in. o walce o pasażera oraz o słynnych wypadkach z udziałem busów

piątek, 1 kwietnia 2016

Kika słów o busach cz.1 - Jak dostać się do...

WSTĘP
Nie da się ukryć, że Beskid Wyspowy jest urokliwym miejscem w Małopolsce. Rabka-Zdrój, Mszana Dolna, Dobra, Tymbark, Jodłownik i Limanowa to tylko niektóre, z wielu pięknie położonych miejscowości, atrakcyjnych turystycznie. Podczas ostatniej wycieczki postanowiłem je odwiedzić. I tu zaczęły się schody…

DEZORIENTACJA I POSZUKIWANIA Z PRESPEKTYWY TURYSTY, KTÓRY JEST PO RAZ PIERWSZY W TYCH TERENACH                           
Z dostaniem się do Rabki-Zdroju nie ma najmniejszego problemu, ale z dostaniem się do Mszany Dolnej od strony Rabki już są. Problemy  zaczynają się już są na dworcu autobusowym w Rabce. Duża ilość busów porozmieszczana w różnych częściach dworca potrafi zgubić turystę, ale najciekawsze było potem. Gdy spojrzałem na tablicę rozkładów jednego z przewoźników pisało: kolor czerwony – kursy w tygodnie parzyste, czarnym – kursy w tygodnie nieparzyste. Nasunęły się mi dwa pytania: Pierwsze: Czy mieszkańcy, a tym bardziej turyści wiedzą  jaki mamy tydzień (wtedy był 13 tydzień roku)i czy ktoś się interesuję tym? Drugie: czy chodzi o tygodnie parzyste lub nieparzyste w kalendarzu, czy w innym systemie np. szkolnym (26 tydzień szkoły). Po pół godzinie czekania dostałem się do Mszany Dolnej. I tu kolejna niespodzianka. Busy zamiast jechać przez centrum miasta (ul. Kolbego) skręcają w uliczki i plączą się na dziki przystanek przy jednej ze szkół średnich. Taki turysta oglądać z busa Mszanę Dolną jeżdżącego przez centrum miasta by wiedział, jak się szybko dostać do miasta. Tak jest skazany na poszukiwania, mapy itp. Drugim problemem jest to że w pobliżu dzikiego przystanku autobusowego, jest nowoczesny dworzec autobusowy, z którego korzystają niektórzy przewoźnicy. Od razu turysta się gubi , skąd odjedzie jego bus, a ten podział jasno dzieli pasażerów na lepszych i gorszych i to dlatego, że mieszkają w innych miejscowościach. Nie ukrywam, który z pasażerów chciałby czekać w przyjemnych ogrzewanych pomieszczeniach dworca autobusowego w zimą, lub ochładzanych latem. Odpowiedź brzmi: Chyba Każdy, biorąc na logikę.

Opuszczamy Mszanę Dolną i chcemy się udać do Dobrej, w której turysta chciałby zwiedzić sanktuarium oraz zabytkowy kościół drewniany. I tu pojawia się kolejny problem, ponieważ połowa busów przejeżdża przez centrum Dobrej, a połowa omija Dobrą, Od razu to komplikuje turyście dojazd do tej miejscowości. Na szczęście jeden z przewoźników na tabliczce ma napisane: LIMANOWA PRZEZ DOBRĄ RYNEK. Ale tylko jeden, a reszta to jak?

Inni turyści chcą się dostać do Tymbarku, w której chcą zobaczyć drewnianą zabudowę dawnego miasta (Tymbark od 1934 roku nie ma praw miejskich) oraz kościół. W Tymbarku też jest fabryka soków i napojów: Tymbark  oraz znajduje się restauracja: Zajazd pod Jodłową Górą, która została docenione przez samą Magdę Gessler. Tymbark też jest świetną bazą wypadową w Beskid Wyspowy. Te atrakcje zapewne przyciągną turystów, ale jak mogą tam przyjechać? Na dwa sposoby. Albo Jechać z Mszany Dolnej do Dobrej i czekać na busa, który pojedzie od strony Szczyrzyc (rozkładu brak)  albo jechać bezpośrednio do Tymbarku i wysiąść na skrzyżowaniu, z którego trzeba poświęcić 15 minut na dojście do rynku, a potem drugie tyle by powrócić na przystanek.

PODSUMOWANIE
Z artykułu można wyróżnić kilka zarzutów stawianych przewoźnikom prywatnych:

- Różne miejsca odjazdów busów

- Brak informacji lub informacja cząstkowa

- Nieczytelne rozkłady lub brak rozkładów jazdy

Te czynniki mają często wpływ na to, ze turysta może zrezygnować z odwiedzin innych miejscowości i to z powodu braku organizacji systemu transportowego w miejscowościach atrakcyjnych turystycznie.

WYJAŚNIENIE
Ten artykuł może wydawać się absurdalny z poziomu mieszkańców ww. okolic, ale został napisany z poziomu turysty, który odwiedzał ww. miejscowości i doświadczył tych nieprzyjemności