Powódź tysiąclecia. Ten termin raczej kojarzy się z obrazkami z zalanego Wrocławia, Opola czy Raciborza, gdzie wylała Odra. Właśnie mija dwadzieścia lat od tego tragicznego wydarzenia. Ale powódź nie tylko zaatakowała w dorzeczu Odry...
Dzisiaj przypomnimy sobie te tragiczne wydarzenia sprzed dwóch dekad, ale w naszym regionie, gdzie woda dokonała również wielkich zniszczeń...
Lato 1997 roku zaczęło się deszczowo. W ciągu kilku dni spadło 200 litrów wody na metr kwadratowy, przy miesięcznej normie 90 litrów. Stan rzek zaczął się niebezpiecznie podnosić. Już 6 lipca Wojewoda Bielski ogłosił pogotowie powodziowe. Dzień później pierwsze rzeki wystąpiły z koryt, zalewając okoliczne domy. We wtorek 8 lipca w wielu miejscach zamilkły telefony oraz zgasły światła. Wtedy woda pokazała swoją siłę. Mosty kolejowe w Żywcu i Milówce zostały podmyte. Woda przerwała wał powodziowy w Kętach, zalewając osiedle Nad Sołą, z którego ewakuowano trzy tysiące osób. Ogólnie w całym regionie z domów musiało uciekać prawie pięć tysięcy osób. Oprócz tych mostów uszkodzonych zostało także wiele mostów drogowych, zwłaszcza w dorzeczu Soły i Koszarawy. Z powodu wody wiele miejscowości zostało odciętych od świata. Najdłużej, bo przez pięć dni nie można było dojechać do Ujsoł. W Rajczy Soła zmieniła bieg, zabierając dwa domy oraz dwustumetrowy fragment drogi powiatowej, który odciął dwie gminy od świata. W środę woda zaczęła powoli opadać, wtedy strażacy mogli dopiero dojechać do wielu zalanych miejscowości i przysiółków. Alarm powodziowy odwołano w piątek 11 lipca. Druga fala powodziowa już na szczęście nie była groźna, choć woda w kilku miejscach przekroczyła stany alarmowe.
Do walki z żywiołem zaangażowano wielu strażaków i żołnierzy. Na pomoc powodzianom ruszyło wiele organizacji i stowarzyszeń, które zbierały dary, jedzenie oraz pieniądze dla powodzian. Co ciekawe pomoc nadciągała nie tylko z kraju, ale także z zagranicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz